Marya, nie chcę znać żadnego... mnie w głowie, w sercu, na ustach jedno tylko, ten biedny wygnaniec wlokący się na Sybir... z sercem zakrwawioném, wątpiący o mnie... przeklinający mnie może.
— Jakaż z ciebie dziwna kobieta, zawołała Amelia, cóż ty na to poradzić możesz? trudno saméj zginąć i nic nie zrobić... Cóż ci odpowiedział Lew Pawłowicz?
— A! żadnéj nie daje nadziei!
— Nie uwierzysz jak mi cię żal! odezwała się zamyślając przyjaciółka... Ale ty przecie miałaś... szepnęła ciszéj — stosunki z trzecim oddziałem... ot, tam ci może najłatwiéjby poszło co zrobić...
Marya zarumieniła się.
— Tam oni teraz dla mnie nic nie zrobią, przebąknęła, i ja ich téż o nic prosić nie myślę...
— To już ciebie nie rozumiem, wzdychając odpowiedziała przyjaciółka...
Wtém zastukano do drzwi.
— Proszę wejść! odezwała się Marya podnosząc głowę.
Nieśmiało uchyliła się naprzód drzwi połowa i siwe krótko postrzyżone włosy widzieć się dały, potém twarz rubinowego koloru z małemi wklęsłemi oczyma, zaogniona przepalanką, na ostatek cała po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.