Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

ulgi przynieść nie możecie. Wierzę w poczciwe serce wasze, ale one tylko tyle że się ulitować nademną potrafi.
— No, więc powiedzcież no tylko, a rzućcie z serca ciężar, odezwał się stary.
— Przybyłam tu z Warszawy, odezwała się Marya, w jednéj sprawie bardzo ciężkiéj: przywiązałam się całą duszą do człowieka, do Polaka (dodała ciszéj wiedząc jakie to zrobi wrażenie) a mój nieszczęśliwy, skazany został na katorhę.
Kupiec się chwycił oburącz za głowę.
— Nie mogę mu ulżyć losu, dodała Marya... ale pójdę za nim!
Prokop Wasiliewicz milczał, łzy kapały mu z oczów.
— A Boże ty mój! jak to wam było, rzekł, przywiązać się do człowieka niewiernego, do niechresta, do jakiegoś tam złoczyńcy.
— Mój stary, odezwała się kobieta, nie mówcie tego, wy ich nie znacie.
— Ale car przecie wydał ich wszystkich na zgubę, mówił kupiec, to muszą już być źli ludzie. Wy wiecie, że kto na katorhę skazany, z tym nawet ślubna żona iść nie ma obowiązku, ma prawo