Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

zną śmierdzący o milę dla lepszego nosa. Prokopom pachniało to jak patchuli.
Susłow był brunecik bardzo staranny około siebie, dosyć przystojny i delikatny; syn duchownego podobno już należał do téj klassy mniéj pracowitéj, która za piecem siedząc zdrobniała. Miał nieco podejrzanéj dystynkcyi, i znać było że się gotował przebijać przez świat nie rozbijając ludzi łokciami ale wszrubowując się między nich, a choćby podłażąc niekiedy. Białemi zębami drobnemi i ostremi uśmiechał się do Daryi, która z nim obchodziła się dosyć łaskawie okazując wszakże że jéj posag dawał prawo nieco podrożyć się z sobą.
Kupiec zaprosił przez Maryą na ten dzień i przyjaciółkę jéj Amelią, sądząc, że swéj gości zrobi tém przyjemność; Amelia dosyć zręcznie znowu wyprosiła pozwolenie przyprowadzenia z sobą kniazia Daliwadze... Kniaź w kupieckiem towarzystwie zawsze jest pożądany, choćby był gruziniec. Prokop był z niego bardzo szczęśliwy.
Któż nie słyszał o tych starych jenerałach w Petersburgu których mieszczaństwo najmuje sobie na