Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

się nie węzły między sobą spojona, ale klamrą łańcucha co z góry ją ujął w kleszcze.
Chrześciaństwo pozorne przerosło tu w jakąś potworną religią rządową, w któréj Pana Boga nie ma, bo go car mundurem i szlifami zasłania. Pan Bóg nie ma prawa do tego carskiego ludu przemówić wprost, tylko przez usta swego pełnomocnika, a cobykolwiek rzekł głos z niebios, musi być potwierdzone w Petersburgu.
Pustką, ciszą i grobem jest to cielsko olbrzymie państwa na którém jak wrzody krwawe i ropiaste rosną stolice i miasta; zgnilizna jest tu żywotem, a ruch robactwa które ona rodzi jedynym objawem jakiegoś istnienia. Jest to wszakże potęga, jak potęgą jest góra gnoju którym przyrzucono żywcem pogrzebione istoty...