nierz... przemawia przez was despotyzm — czujecie słabość waszą...
— Słuchaj, rzekł jenerał — być to może, ale przyszłość nasza! powoli Iwany, Piotry i Mikołaje wyrobią w nas to, czego wy nie nauczyliście się wojując z Batorym, z Sobieskim i z całym waszych królów szeregiem. Gdy zaświta dla nas jutrzenka swobody, my ją potrafimy szanować: dla was zawsze jéj będzie mało... żołnierze będziemy karni, rycerze wyjdziecie na Don Kwichotów... bić się będziecie z wiatrakami, byle się bić...
— Macie nieco słuszności i tę wam przyznaję, odparł Jeremi, wyglądamy na Don Kwichotów, ale pozwólcie sobie powiedzieć, że rycerza z Manszy nie rozumiecie wcale. Powieść tę, arcydzieło to czyta ludzkość lat trzysta i nie pojęła, że Saavedra wyraził w tym typie człowieka, może naród, wyższy poczuciem ideału nad świat, który go otacza. Kawaler z Manszy jest śmieszny dla oberżystów i parobków, ale wielki dla ludzi serca... On chce dobra gdy drudzy chcą tylko chleba...
Wolę być Don Kwichotem niż Sanszo Pansą lub parobkiem.
— Nigdy się nie zrozumiemy, przerwał niecierpliwie jenerał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.