Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! panie, odezwała się kobieta, jestże to godném oficera i Rosyanina?
— Pani mnie, spodziewam się, uczyć nie będziesz, co i jak mam czynić! krzyknął zajadle praporszczyk — do szeregu! w pochód — a wy! precz ztąd! precz!
— Pozwól mi pan choć iść z nim piechotą! przemówiła ciszéj.
— Nie pozwolę, ofuknął oficerzyna, precz! ani słowa! precz zaraz!
Więźniowie i żołnierze nawet niektórzy okazywali oburzenie, ale oficer doskonale reprezentował Rosyą i znalazł się jak ona gdy opinja Europy odzywała się za Polską, zajadléj jeszcze trwał w swém barbarzyństwie.
Juliusz słowa nie mówiąc podniósł kajdany stanął w szeregu żegnając Maryą skinieniem i prosząc ją by ustąpiła, ksiądz zażył po dwakroć tabaki, student schował Słowackiego, młodzik fajkę. Jeremi ze spuszczoną osiwiałą głową, posłuszny, wystąpił naprzód, Władysław tylko blady jak trup patrzał na oficera drżący i gdyby nie skute ręce