Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.



Gdy tu po długiem obezwładnieniu odzyskała zmyły, potrzebowała wiele spokoju i ciszy aby powrócić do pierwszego stanu i pochwycić wątek rozerwanych myśli, przypomnieć wypadki ostatnie i dopytać co się z Juliuszem stało. Nikt jéj o nim powiedzieć nic nie umiał, szukała go napróżno oczyma do koła, nareszcie porwała się aby biedz za nim i odzyskać... gdy w tém uchyliły się drzwi i jedna w świecie postać ludzka która na niéj najprzykrzejsze mogła uczynić wrażenie, praporszczyk od straży, który z nią i Juliuszem obszedł się tak dziko i barbarzyńsko, ukazał się w progu.
Ale tą razą był tu wcale inny człowiek, prawie zawstydzony i upokorzony, Marya nie dostrzegłszy tego wyrazu na jego twarzy, krzyknęła z przestrachu. Na widok obawy jaką wzbudził, oficer się zarumienił, zdawał się wahać co czynić, gdy Marya