Z tysiąca scen na pozór niepowiązanych z sobą składa się ten wielki dramat, ta tragedya Polski, któréj piąty akt... sterczy szeregiem szubienic i płynie rzeką krwi, jakich nie znały dzieje nowszych czasów. Jesteśmy zmuszeni zapomniawszy o warunkach sztuki, wiązać mozolnie tę budowę trupią, jak braciszkowie Kapucyni, co z kostek umarłych utworzyli strasznie ozdobną kaplicę ową podziemną przy swoim kościele w Rzymie.
Jenerał, któregośmy słyszeli przed chwilą rozmawiającego ze starym Jeremim, przeszedł powoli aleje, bez eskorty, pieszo udał się środkiem miasta i zamyślony przybył na zamek, gdy już było około południa. Szedł wprawdzie na radę, ale się razem wybrał na przechadzkę, i rozrachował tak aby nazbyt wcześnie nie przybyć. Kilka powozów stało przed zamkiem, a w obszernéj sali jednego z dygnitarzy gromadziła się kupka ludzi, którzy o losie