Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

tchórzostwo Gorczakowa doprowadziło, i nie w porę przybyłe rozwolnienie żołądka, dać im na włos, jutro zażądają więcéj, więcéj i więcéj, a naostatek powiedzą nam jak Zamojski cesarzowi, — wyjdźcie sobie z Polski, to będzie spokojnie. — Nie — zdusić to pokolenie, dwa, trzy, a nowe wychować na Moskali i po wszystkiém. Dopóki ta nienawistna narodowość istnieć będzie, póty Rossya nie doczeka się pokoju.
— Wyrwałeś mi to z ust, Wasza Światłość, rzekł cywilny, mogę zaręczyć, że taka a nie inna jest opinia w całéj Moskwie, dzienniki odezwą się w tym tonie; rząd gdyby nawet chciał nie będzie mógł postąpić inaczéj...
Na te nieostrożne słowa odwrócił się żywo Niemiec i Iwan Iwanowicz; Artemjew postrzegł się, że ogromnego bąka ustrzelił.
— A! a! ozwał się czytelnik gorliwy junkrowskich gazet pruskich, hrabia... cóżeście to za herezyą wyrzekli? mieliżbyśmy i my i rząd pójść pod panowanie opinii i prassy? Slicznie byśmy na tém wyszli...
— Ale opinia i prassa silnie rząd podtrzymywać będą, rzekł Artemjew plącząc się.
— Dziękuję, odparł Niemiec, trzęsąc głową...