Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

samych.... Siadaj Nikiforze Piotrowiczu.. siadaj — no! jakże się masz? jak ci tu jest? mów, wszystkiegom ciekawy!
Nikifor rozpoczął rozmowę od westchnień.
— Cóż, nie rad jesteś? pensya dobra? miejsce spokojne!
— A! a! Alexandrze Alexandrowiczu... wolałbym w Moskwie siedzieć choć mniéj płatny... to nie nasz świat!!
Artemjew rozśmiał się szyderczo i szepnął:
— Tak, ale tu wiele się da zrobić dla naszego świata!
— A no! jeszcze musimy po stu latach posiadania zdobywać znowu tę nieszczęśliwą Polskę.
— Nie rozumiesz mnie, rzekł Artemjew, Polska dla nas dziś inaczéj jest ważna... Widzicie...
Tu przerwał i pomyślał, zapytując nagle:
— Nikifor Piotrowicz, czyś ty takim jakim byłeś? powiedz prawdę... Czy tak jak niegdyś nienawidzisz arystokracyą naszą i bojarów? czy chcesz żeby święta Rosya rozkwitła młodém życiem?
— O! mój Boże, składając ręce rzekł Nikifor, a jakby to tego nie chcieć! jam syn kupca, ty jesteś synem popa... oba pamiętamy jak się bojary