z ojcami naszemł obchodzili — gdyby przyszedł dzień sprawiedliwości — i — i
— Nadejdzie, ale go rozumem trzeba przyspieszyć, zawołał Artemjew, w naszych to rękach, rozumiesz! Jeżeli Polska się uspokoi, jeżeli jéj dadzą czego ona chce, zbliżą się do niéj, pogodzą... my na wieki przepadli. Potrzeba nie dać się im porozumieć, dowodzić że Polacy byli, są i będą buntownikami, zburzyć przeciwko nim całą Moskwę, ruszyć się na nich... Rządowi w to graj, puści nam cugle... a po tém... już ich nie pochwyci... Polskę zgnieciemy, ale i naszych bojarów razem... W Polsce naprzód to zrobimy z chłopami co po tém u nas zrobić będzie potrzeba — precz ze szlachtą!... Ludowi damy siłę, a tą siłą wywrócimy wszystko co nam stanie na przeszkodzie... Rozumiesz!
Nikifor tylko oglądając się głową kiwnął.
— Już tu są tacy wielcy ludzie co myślą o łagodzeniu Polaków, na to nie można pozwolić... nie nie dopuścim tego... tylko niepokój w Polsce może nam dać wolność... a co nam popsuje to że razem dwóch nieprzyjaciół pokonamy? Nasz interes ze wszech miar mącić, cisnąć, dusić i nie dać ładu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.