Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

tu wprowadzić. Rząd w kłopocie będąc z niemi od nas oczy odwróci, my tymczasem wychwycim mu potroszę co się tylko da porwać... a przygotujemy do oswobodzenia. Dziennikom naszym już dziś wolno więcéj niż było... opinii potrzebują aby się nią przed Europą zasłonić... będziemy gardłowali za niemi... Tymczasem oka nie spuścimy z naszéj sprawy. — Dosyć już téj niewoli ludu i naszéj.
Artemjew mówił to gorąco, przerywanie, chodząc po pokoju z papyrosem w rękach, Nikifor słuchał go z pokorą jak przystało Radzcy dworu przy Radzcy stanu. Alexander Alexandrowicz był już bowiem zaszczycony tą rangą wysoką — ktoby go teraz porównał do widzianego w zamku przed chwilą, ledwieby go był mógł poznać, tak był zmieniony, rozgorączkowany i ożywiony.
— Spodziewam się, żeś mnie zrozumiał, rzekł po chwili do Nikifora Piotrowicza, my się wszyscy starać powinniśmy aby jak najdłużéj nie było w Polsce ładu i pokoju... Starzy głupcy jak Żywcow zarazby to zagodzili! na co? na co? Wojsko sobie pohula, urzędnicy się nażyją dobrze, a póki tu hałas, my swoje robić w Moskwie będziemy. Postrzegli się bestje gdyśmy z Milutynem w komitecie wiejskim poczęli u siebie robotę, nie dali dokończyć,