trutnie... Car ich nie potrzebuje, oni się uśmiechają do Europy, im cywilizacya w smak, a my nowy świat zrobimy, świat ruski nasz... Zgniły Zachód wywrócim, zawojujemy narody podziecinniałe... pluję ja na ich Europę...
— Ale ty coś wzdychasz, rzekł uśmiechając się, źle tobie tu Nikifor Piotrowicz...
— Jużciż nie dobrze, szepnął Radzca dworu — człowiek się czuje wśród nieprzyjaciół, ani dnia spokojnego, ani nocy, ani ich zrozumieć czego oni chcą...
— Ale kiedy ci mówię, że nam i nie troszczyć się o to, byle mętna woda i jak najdłużéj. I po to, dodał ciszéj, chciałem ja wezwać ciebie do pomówienia, pamiętaj ty i ucz drugich, nie dawajcie aby się rząd z Polakami zbliżył... aby rewolucyi przeszkodzili, albo ją zbyt zawczasu stłumili, nasza rzecz aby to jak najdłużéj trwało.
— Rozumiem, odparł Nikifor, rozumiem.
— Wy, po kancelaryach, możecie więcéj niż się nam zdaje... nasze jenerały i bojary próżniaki, sami nic nie robią, nic nie myślą, z nimi zawsze można sobie począć jak się nam podoba... byle umieć. Sekretarz zrobi co chce... puścić pomiędzy swoich, aby wszelkiemi sposobami kaszę tu jak
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.