Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

weszli wszyscy, co mają gorętsze serce... i poginęli. Naówczas Rosya na długo będzie mogła być spokojną. —
Kobieta wzdrygnęła się nieco, była upadłą istotą, ale niewiastą i miała serce, to wypowiedzenie planu pełnego zgrozy i ohydy, poruszyło ją do głębi. Artemjew mówił co myślał, nie dopowiadał tylko tego, jaki skrywał program dla Rusyi po za tą Polski zagładą.
— Nie powinniście wcale powstrzymywać, rzekł powolnie, owszem niech się burzą, niech powstają... Widzieliście kiedy naczynie miodem i cukrem napełnione, które stawią na muchy... idą one, włażą w nie i już się wydobyć nie mogą... otoż tak my z nimi zrobiemy... Ułudzą się pomocą Europy, współczuciem rewolucyonistów całego wiata i wpadną w łapkę. My mamy ten rozum, dorzucił, że gdy rząd gra rolę zachowawczą i monarchiczną, zyskując nią sobie sympatye tronów i monarchów, tymczasem dziennikarstwo i opinia będzie bić w bęben demokratyczny i pozyszcze Proudhonów, radykalistów, liberalnych... socialistów... Dla Polski zostanie współczucie bezsilne ultramontanów i tych ludzi co się uczuciem powodują, nie wiedząc dokąd i gdzie idą... Gra nasza doskonała, wygrać mu—