nikt nie powie kto prowadzi... pan Bóg czy szatan, a dłoń niewidoma....
— Przecież takich spraw lada kto się nie podejmuje? spytał Rosyanin.
— Kraju nie znacie i nie rozumiecie, zawołała kobieta żywo, mierzycie go zawsze miarą cudzą. Wam się zdaje, że tu potrzeba imienia, stanowiska, urzędu, znaczenia, do prowadzenia téj sprawy, tak jak się to dzieje gdzieindziéj. Tak nie jest; w Polsce kto najgoręcéj i najśmieléj ujmie się za ojczyzną, ten wszystkich za sobą poprowadzi, choćby to był dziesięcioletni ulicznik w łachmanach. Bądźcie pewni, że mali ludzie są w téj robocie, ale tacy, co dla niéj zginąć gotowi...
— Jesteścież pewni?
— Zupełniem pewna; wy będziecie szukać przewodzców po salonach, a kto wie czy oni nie w przedpokojach i nie po kuchniach się znajdą...
— Ale dałażby się szlachta i kraj prowadzić im?
— Kto polską wywiesi chorągiew pójdą za nim! odpowiedziała Marya. — Dla tego nie schwycicie tak łatwo dowódzców... nie zrozumiecie ruchu... a stłumienie jego kosztować będzie tysiące ofiar...
— Tém lepiéj, rzekł Artemjew, i potrzeba, mówię wam, potrzeba żeby się pociągnęła jak naj-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.