— Dawno?
— O! ja to od początku życia... bom się tu urodziła!
— A nie słyszeliście to kiedy o jakiéj... o jakiéj, rzekła głosem stłumionym — o Bartłomiejowéj?
— A juści, proszę pani, kiedy to moja babka...
— Twoja babka? spytała żywo Marya — stara Barłomiejowa Żywotowa?
— A juści, proszę pani, matka mojego ojca!
— Jakto... ona tu mieszkała... mieszka? żyje dotąd?...
— A żyje, proszę pani, chwalić Najwyższego, choć trochę podupadli, ale jeszcze nawet chodzą do Św. Jana codzień na mszę świętą i teraz tylko nie widać gdy powrócą. —
— A! więc jéj niema w domu? oddychając nieco wolniéj spytała Marya.
— Ot idą babusia, ot idą... patrzcie, choć o kijaczku ale rzeźwo!
Z drugiéj strony rynku u ukazała się w téj chwili postać przgarbiona staruszki, idącéj dosyć żwawo z książką pod pachą... Ubrana była ciemno, na czepek biały narzuconą miała chustkę szeroką...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.