Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

niż staruszka, która odpoczywała na zakrętach wschodów, ale dość jeszcze miała siły, by ująwszy poręcz bez kija się wdrapać na tę wyżynę. Wschody były ciemne, lecz tyle lat się je przechodziło, że omackiem przejść je już umiała.
Na trzeciem aż piętrze otworzyła drzwi staruszka i zwolna weszła do mieszkania; Marya pozostała na wschodach, wahała się długo, serce jéj biło, oparta o mur czekała sama nie wiedząc czego... Z tyłu przyspieszony chód dzieweczki, powracającéj z wodą może prędzéj, aby ujrzeć ową piękną panią i dowiedzieć się po co to ona pytała o Bartłomiejową, dał się już słyszeć gdy Marya stała jeszcze... Emilka ją wyprzedziła nawet, obejrzała się i zdumiana postrzegła żywo idącą za sobą. — Otworzyły się drzwi i niemi, razem z dziewczyną wsunęła się czarno ubrana kobieta...
Z początku gdy Bartłomiejowa chciała widząc ją, powstać ze starego krzesełka, na którém siedziała, przybyła nie mogła nawet przemówić i wytłumaczyć po co przyszła. Staruszka wpatrywała się w nią mocno, z jakąś obawą i wzruszeniem wielkiem... milczenie długie musiało pewne potwierdzić domysły, gdyż stojącéj Emilce natychmiast ka-