zawołanie zastępczynią wyznaczała i przybywała dla rozmowy, w czasie której Grońska się wysuwała.
Jednego ranku panna Adela była w salonie na lekcyi fizyki, gdy ją poproszono do parlatoryum.
Znalazła tu mężczyznę, wyglądającego co najwięcej na miernej fortunki szlachcica. Zrazu nawet zdał się jej mieć w sobie coś ekonomskiego. Był gruby, duży, twarzy niemiłej, rysów nieregularnych, opalony. Ubiór wcale się elegancyą nie zalecał, maniery... zadomowionego wieśniaka poznać w nim dawały.
Był to nasz hrabia ze Skomorowa, ale przybywszy w interesie, zaprezentował się nazwiskiem, nie dodając do niego tytułu... Obawiał się, nie bez przyczyny, ażeby mu za jego tytuł drożej płacić nie kazano.
Nazwisko to, bardzo znane, uderzyło pannę Adelę, lecz — nie przypuszczała, ażeby hrabia mógł tak niepocześnie wyglądać.
Wpatrzyła się w niego bacznie, chcąc się domyślić: jaka to była ryba — lecz znalazła się wobec prawdziwego sfinxa. Twarz nie mówiła nic — oprócz, że mógł być grubianinem.
Proszony siedzieć, Kwiryn siadł bez ceremonii i sparł się na stoliku.
— Przychodzę — odezwał się zprosta — z interessem do pani, dosyć... dosyć delikatnym, niezwy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/151
Ta strona została skorygowana.