kłym. Proszę mnie cierpliwie słuchać. Zalecono mi jej pensyą jako bardzo dobrą — a nie drogą.
Panna Adela głową skinęła.
— Nie jestem żonaty, nie mam dzieci — mówił dalej — ale mnie obchodzi pewna młoda osoba, lat piętnaście, zaniedbana — której-bym chciał dać wychowanie — pewne.
Panna Adela, chciała coś wtrącić — Kwiryn nie dał jej mówić.
— Proszę mnie wprzódy wysłuchać — przerwał.
Obejście się niezbyt grzeczne, nieco szorstkie, zaczynało niecierpliwić pannę Adelę, tem więcej, że — przybyły z góry zapowiedział, iż szukał pensyi — nie-drogiej.
Ale niezwykła była odpychać nikogo.
— Osoba, której bym chciał dać wychowanie pewne, ma na to czasu przeznaczonego lat dwa...
Panna Adela otworzyła usta, Kwiryn przerwał:
— Proszę mi dać dokończyć — rzekł: — Czytać i pisać pono umie, więcej nic. Była w ubóztwie wielkiem... zahukana... nie żądam dla niej świetnego nic... talentów żadnych, języków co można... lecz, żeby się jej trochę głowa otworzyła i żeby to było podobne do ludzi...
To rzekłszy, zamilkł hrabia. Przychodziła kolej na pannę Adelę, która, wysłuchawszy, namyślała się co odpowiedzieć. Wypadek był w istocie wyjątkowy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/152
Ta strona została skorygowana.