cyfra ostatnia wielkiemi, wyraźnemi liczbami była wypisaną.
Hrabia Kwiryn wydął usta.
— Ho! ho! ho! ho! — zamruczał. — Parę koni w mieście za tę cenę możnaby utrzymać — i furmana w dodatku.
Panna Adela, oburzona, rozparła się w fotelu, patrzała w okno, on na nią.
— Pan daruje, ale ja nie mam czasu — odezwała się obojętnie.
— Ja go też nie mam — odparł hrabia. — Czy to już ostatnie słowo?
— Dwóch nie mam! — zawołała urażona panna.
Hrabia się zamyślił.
— Spodziewam się — rzekł — iż pani, wziąwszy to na siebie, spełnisz....
— Kto panu mnie i pensyą moją polecił? — ofuknęła Adela.
— Niech się pani nie gniewa — rzekł z flegmą hrabia — będę jej ufał. Zatem...
Trochę udobruchaną twarz obróciła do niego panna.
— Bądź pani łaskawa spisać umowę...
— Spisać? umowę? — pochwyciła, śmiejąc się gospodyni — któż to słyszał?...
— A bez tego nic! — rzekł hrabia i wstał.
Ruszywszy ramionami, panna Adela chwyciła papier.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/155
Ta strona została skorygowana.