wszystkie prywacye, na jakie ją wystawiano, znosiła ze stoicyzmem lekceważącym.
P. Adela teraz dopiero przekonała się, że ten kopciuszek nieokrzesany wistocie był niedopogardzenia. Ustąpić mu nie mogła: musiała się więc posunąć do ostateczności.
Najprzykrzejszem było może to, że własna siostra, powolna p. Grońska, zawsze posłuszna jej, nawykła pochwalać, co tylko ona czyniła, w tym wypadku, nieśmiąc stawić oppozycyi, milczeniem znaczącem okazywana, iż się na systemat ten nie godziła.
Steńka, ile razy wyraźny zakaz p. Adeli nie wzbraniał jej tego, miała odwagę do wszystkich ogólnych na pensyi rozrywek mieszać się, i dopiero, gdy ją postrzeżono i odprawiono — odchodzić do swej klauzury.
Jednego pięknego dnia wiosny panny wszystkie pod wodzą nauczycielki, panny Obrońskiej — miały za miasto odbyć przechadzkę. P. Adeli przy wyjściu w domu nie było. Gdy się inne uczennice zbierały, wyszła i Steńka w skromnem swem ubraniu — przywdziana, jak do przechadzki.
Panna Felicya Obrońska, dobre stare pannisko, obawiała się bardzo p. Adeli.
— Cóż-to, p. Faustyna także się wybiera? — spytała.
— Dlaczegóż ja miałabym być wyłączoną od
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/192
Ta strona została skorygowana.