za wikary... Niéma komu skałek naciąć, aby kawę ugotować. Wszystka służba u Monsiniora...
I rozśmiał się, garść łuczywa niosąc do izby, do której z sobą Antka wprowadził.
Tu, posadziwszy go na krześle, wikary, nie mówiąc już o kawie, naprzód gościowi kieliszek rumu zaproponował.
Szafę otworzył z trzaskiem.
— Rum! Boruch, niedowiarek Boży, nazywa to jamajką. Bodaj tak świat widział, jak ten rum Jamajkę kiedy oglądał. Ale, choć to gorzalica czemś zaprawna, nie gardź...
Jakoż na początek nie pogardził p. Antoni — tym pierwszym. Wikary usiadł, a Antek go począł rozpytywać: jak mu się tu działo?
W gawędce, tak się jakoś złożyło, iż o Sumakach napomknięto, i, Antek dowiedział się o nich, czego żądał, a zęba już sobie wyrywać nie potrzebował.
Wikary swoich parafian dzieje, przygody i charaktery znał jaknajdokładniej. Nie tajono nic przed nim...