Wychowanie Steńki, jeżeli się ono tak nazwać godzi, było tego rodzaju, co ptasząt i zwierzątek. Niewiele się od nich różniła. Wychowywało ją ciężkie, utrapione życie. Gdy Sumak był jeszcze niby rządzcą majątku, trafiło się, iż we dworze państwa bawiła stara kuzynka ich, panna już bez przyszłości, zajmująca się z rozpaczy filantropią. Zgryźliwa, zła, ale niezmiernie czynna i ruchliwa, potrzebowała dla swobodnego wylewania żółci, dla zużycia nadmiaru sił zbywających, ciągle się czemś zajmować — dobroczynnem. Uczyła więc dzieci, bijąc je po łapach, opatrywała chorych, łając ich i męcząc — godziła małżeństwa, swatała niechcących się żenić.
Dostojni krewni dozwalali jej tych niewinnych rozrywek, dostarczali nawet środków do nich, raz że, bądź cobądź, panna Otylia, coś istotnie pożytecznego w ten sposób nieprzyzwoity dokonywała, powtóre, że puściwszy ją na wieś — wolni byli od tego wichru z burzą we dworze.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/65
Ta strona została skorygowana.