Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

— Cóż to panienka sama jedna na gospodarstwie — a rodzice gdzie?
— Ojca mojego dziś zrana posiano do Rokicin, a matka chora w łóżku leży — odezwała się tonom surowym i zimnym Steńka.
— A! a! a! — odparł hrabia, oczów z niej nie spuszczając.
I po chwili dodał:
— Zdaje mi się, że ja panienkę gdzieś już raz widziałem... ale nie przypominam sobie, gdzie.
Steńka, czując, że to było kłamstwo, odezwała się bez trwogi:
— To chyba w Wołchowiczach — bo myśmy tam dosyć długo mieszkali.
— Pewnie — rzekł hrabia, ciągle słodkie oczy trzymając w nią wlepione, choć ona wzrok dumnie odwracała.
— Ojciec leśniczym? — spytał hrabia — Jak się zowie?
— Pan hrabia nie wie? — odezwała się z takim wyrazem niedowierzania i zdumienia, że hrabia spuścił oczy.
— A niewiem — rzekł sucho. — Pewnie go tam Antoni ustanowił.
Steńka pokręciła głową. Czuła i odwagę i jakąś niewiedzieć z czego zaczerpniętą wyższość nad tym człowiekiem. Ośmielała się coraz wię-