Hrabia skarżył się na pieczenie w nodze i zwiększone bóle.
Złożyło się tak, że pan konsyliarz mało co hrabiów wyprzedził i w lesie ekwipaże go napędziły.
Droga ta nie prowadziła nigdzie indziej, jeno do Skomorowa, poza którym, już ku Pińskim Błotom, nikt prawie nie jeździł i tu się rozpoczynała zwykle podróż obijanikami. Mógł więc pan konsyljarz się domyśleć, że podróżni ci do Skomorowa jadą i bardzo ich był ciekawy.
Służył im mimowoli za przewodnika. Ale, do dworu dojeżdżając, hrabia Flawian kazał do karczmy zawrócić i tam się ludziom roztasować.
Ztąd mieli panowie delegaci uroczyście się udać do hr. Kwiryna. Sochor, wprost zajechawszy przed ganek, jak stał, wszedł do hrabiego.
— A co? jakże tam noga?
— Piekielnie mnie rwie i boli — rzekł Kwiryn kwaśno.
— To znak, żeś hrabia się zirrytował — odparł lekarz. Ale — dodał — jeżeli się nie mylę, będziesz miał gości. To choremu się na nic nie zdało. Jakieś pańskie bardzo ekwipaże szły za mną...
Hrabia nie okazał zdziwienia, ani niecierpliwości.
— No... przyjadą — zamruczał — to i pojadą.
Sochor przysiadł się, examinując chorego, gde-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/121
Ta strona została skorygowana.