i dla was stał się ciężarem — rzekł Kwiryn. — Gdym Skomorów wziął, musiałem usłuchać rady hr. Platera z Dąbrowicy i zostać... gburem (ale on to jeszcze dosadniej mówił) aby nie być żebrakiem... Teraz nawykłem — i jak widzicie, zbytku i elegancyi u mnie niéma.
Bernard się śmiał rad, że się tak jakoś gładko składało, i że ich za drzwi nie wypraszano.
— Prawdą a bogiem — rzekł — dom obszerniejszy i wygodniejszy mógłbyś sobie postawić!
— Po co? na co? — rzekł chory — raz w kilka lat tacy, jak wy, trafią się goście, a ja, gdym zdrów, więcej siedzę w browarze i wołowni, niż w domu...
Obaj hrabiowie uśmiechali się, nie polemizując. Flawian zapytał o kuracyą, a doktor Sochor wyręczył w odpowiedzi chorego, oświadczając, że wszystko-by szło dobrze, gdyby się hrabia nie irrytował.
— Nie macie powodu do tego — dodał Flawian — w tak urządzonem gospodarstwie wszystko musi iść jak w zegarku...
— Którego się nie nakręca — rzekł Kwiryn — bo ja z łóżka kręcić za uszy nie mogę nikogo... a co się tam dzieje! Bóg jeden wie!
Hr. Bernard dla przypochlebienia się Kwirynowi, uważał za stosowne uczynić uwagę, że najlepsze są te staroświeckim trybem prowadzone
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/124
Ta strona została skorygowana.