Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

złamana nią, zżółkła i zestarzała, kwaśniejsza niż kiedykolwiek była.
Systemat jej postępowania z Sumakówną otyle się odmienił tylko, iż teraz, gdy już rok drugi i ostatni upływał, wymagała od niej postępów, nauki nad siły i miarę.
W początkach wzbraniała się uczyć, teraz szydziła z tego, iż dwa lata na pensyi spędzone wstyd jej uczynią i pensyi. Panna się nic nie nauczyła — ale to nic!
Pokątnie, na złość nauka szła szybko, a teraz tak tępo, że gdy przyjadą odbierać, wcale się nie będzie z czem chwalić — Ale ja umywam ręce od tego, uprzedzałam o tem hrabiego!
Hrabia, przez ten czas, nie wiemy czy myślał wiele o projektowanem fantastycznem swem małżeństwie. Nie mówił o niem nigdy, przygotowań nie czynił żadnych. W połowie roku jednak poszedł raz się rozpatrzeć w starym domu, co tknęło zaraz Antka.
Opuszczone trzy pokoje, przytykające do tych, w których mieszkał, obejrzał, kazał podłogi połatać, ściany obielić, piece polepić i drzwi poopatrywać. Zapytał Antka: czy niéma gdzie na strychu szafki i komody starej, któreby naprawić można tak, aby się zamykały? Wszystko to dawało do myślenia.
Zbliżała się chwila powrotu oddanej na pensyą