Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

trzymającą książkę, którą, zobaczywszy Sochora, natychmiast na stronę odłożyła.
— Przyszedłem tu do pani — odezwał się, siadając naprzeciw niej, — aby zwrócić jej uwagę, że wyszedłszy za mąż, za pana hrabiego, masz pani względem niego obowiązki. Jest chory, podrażniony, potrzebuje łagodzącego wpływu. Mogłabyś pani i powinnaś korzystać z wyjątkowego a bardzo pomyślnego położenia swego — i zbliżyć się do niego. Miejsce jej teraz jest u łoża chorego.
Steńka słuchała spokojnie i nie zaraz odpowiedziała.
— Pan konsyliarz znasz hrabiego lepiej może niż ja, która go niewiele razy w życiu widywałam, a po dwu latach niebytności powróciłam tu dopiero przed kilku dniami. Położenie moje wyjątkowe jest. Prawa nie mam żadnego... hrabia nawykł do rozkazywania: ja też muszę czekać na rozkazy.
Doktor, słuchając, pokiwał głową.
— Niezawodnie — rzekł — pani masz do pewnego stopnia słuszność. Tak, położenie to wyjątkowe, niema co mówić; ale w jej własnym interessie jest teraz korzystać i na dobrej stopie z nim stanąć. — Hm! nie dać się zupełnie zawojować.
Steńka spójrzała na doktora, który w jej wzroku łagodnym a rozumnym dopatrzył się niespodziewanej intelligencyi i rozwinięcia. Znał on