Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

Był to najdotykalniejszy dowód niesłychanego wpływu samej pani, a zdziecinnienia hrabiego.
Doktor, przybywszy, powinszował jej tego zwycięztwa.
Gdy rzemieślnicy przybyli — Steńka, która na niczem się nie znała, poszła jednak sama przekonać się co było koniecznem do zrobienia; umówiła się o ceny, obrachowała koszta przybliżone, oznajmiła o nich hrabiemu i zapytała o jego wolę.
— Mówiłem raz — rób co chcesz... ale z tymi łupieżcami targować się trzeba, bo zedrą. Każdy z nich z biedy ludzkiej radby korzystać...
W pomoc musiała Faustyna wezwać męża Pakulskiej, który mógł objaśnić o cenach i dał niezłe rady. Antek patrzał na tę fabrykę, jak ją zwał, z zazdrością i gniewem w sercu.
— Ona tu zaraz sobie pałace każe stawić! — mówił pod nosem.
Na zapytanie hrabiego — odpowiadał, że fabryka potrwa do wiosny i będzie licho wie co kosztowała...
Kwiryn śmiał się.
— Niech jaśnie pan mnie nie posądza, że ja mówię to z innej pobudki, jak, żem do grafa przywiązany i stary sługa — ale któż to widział młodej jejmości, co wyobrażenia nie ma o budowaniu, o gospodarowaniu, kazać wszystko za siebie robić?
— Otoż widzisz, trutniu jakiś — śmiał się hra-