Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/176

Ta strona została skorygowana.

wymówek żadnych żonie, ale odezwał się do doktora:
— Nie uwierzysz, konsyliarzu, w domu tylko się czego dotknąć..... jedno idzie za drugiem, końca potem niéma. A co teraz ludzie powiedzą, że ja dla siebie paradny taki pokój kazałem wyporządzić, a jejmość w brudnych tych dwóch komórkach trzymam?
— Ale ja dla siebie, uchowaj Boże, nic nad nie nie potrzebuję — odezwała się Steńka z żywością. — Ja nawykłam do daleko gorszych izb i nie zapomniałam tego, gdyśmy w komornem byli u Borucha. Jestem młoda i zdrowa. Jest mi bardzo dobrze!
Kwiryn zamilkł z uśmiechem na ustach.
Po chwili przyznał, że mu tu lżej było oddychać.
Gdy Sochor odjechał — odezwała się jednak w nim natura dawna. Steńka porządkowała w pokoju — zawołał na nią, aby mu odczytała rachunki i zsummowała co kosztowało to wszystko. Do tego była ona przygotowaną. Hrabia niektóre cyfry kazał sobie powtarzać. Steńka, aby go pocieszyć, przypomniała mu, że wcale niespodzianie sprzedane pnie ściętych sosen na smołę, której on sam pędzić nie chciał, dość znaczną sumkę przyniosły i mogły wydatek ten opłacić w kilkoro.
Kwiryn szydersko się uśmiechnął.