Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

koszta, gotową jest dać ojcu co może. Dyonizy nie protestował już.
Chciał potem widzieć się sam z hrabią, ale przystępu do niego Steńka odmówiła stanowczo; ani groźby, ani narzekania nie mogły nic; biedne dziewczę płakało, ocierało łzy, lecz powtarzało: że co postanowione, tego zmienić nie może.
Sumak do wieczora jeszcze próbował coś więcej zyskać i, grubiańsko córkę pożegnawszy, po wzięciu pieniędzy — odjechał.
Steńka całą noc przepłakała, a Dyonizy w karczmie pił z diaczkiem do rana.