Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

Oprócz tego — hrabia tak wszystko dziwnie zdał na nią, że mu z kupującymi, targującymi się, płacącymi musiała ciągle być pomocą. Tam nawet, gdzie sam łatwo mógł podołać, wzywał ją, bo chciał, aby wiedziała o wszystkiem, aby jej nic obcem nie było.
Przy tych targach i kontraktach, które ona w imieniu jego podpisywać musiała, Kwiryn dawał nauki, przestrogi, nudził ją tysiącem szczegółów, jakby chciał wyuczyć tego, czego doświadczenie nauczyło jego samego w ciągu lat wielu.
Dnia tego, zmęczona więcej niż kiedy, Steńka odeszła z bólem głowy do swego mieszkania. Hrabia widział ją kilka razy, mimowolnie chwytającą się za głowę — i zapowiedział surowo, aby nie ważyła się w nocy wstawać, a nazajutrz była wypoczętą i zdrową.
Było we zwyczaju, że młoda pani, nie spuszczając się na felczera i Antka, kilka razy przez noc przychodziła pocichu dowiadywać się do chorego, czy mu czego nie potrzeba.
— Proszę-ż dziś nie wstawać — rzekł Kwiryn do odchodzącej — bo się pogniewam. Żądam posłuszeństwa.
Takiemu rozkazowi opierać się nie było wolno. Steńka rada była może, iż spocznie a wypłacze się pocichu.