Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

zabrać z sobą, co na wielką podróż było potrzebnem.
Kwiryn wyspowiadał się, przyjął Ostatnie Sakramenta, a pogody i spokoju, jaki okazywał w ostatnich czasach, nie stracił.
Czuł nadchodzącą śmierć, lecz żonie ani nikomu nie mówił o niej. We dworze, po majątkach hrabiego, przerażenie było wielkie. Wiedziano już, że żyć nie będzie, wszyscy przekonani byli, że nie zrobił rozporządzenia żadnego; przeczuwano, że familia odziedziczy olbrzymi spadek, w najszczęśliwszym razie coś odczepnego dając żonie, która wedle wyrażenia hr. Flawiana, nie była wistocie żoną. Powtarzał uparcie: Matrimonium ratum; kanonicznie nieważne.
W tym dniu, gdy hrabia powołał wikarego i spowiedź odbywał, jeden z officyalistów, przezorny a wyrachowany, pod pozorem jakimś uwolniwszy się czasowo, ruszył do hr. Flawiana — z wesołą nowiną.
Miano tam już dawniej pewne wiadomości i oczekiwano końca z niecierpliwością.
Zebrała się natychmiast rada familijna, na której tylko jeden hr. Bernard oświadczył, że do niczego się mieszać nie chce, aby po raz wtóry nie wyjść na dudka.
— Nie może być, ażeby człowiek ten mściwy