z p. Julią powróciły z teatru, nawet one dostrzegły, że coś zajść tu musiało.
Estera nagliła, aby ślub, nie odkładając, brać w Warszawie — i postawiła na swojem.
Faustyna zgodziła się na to — w zasadzie; potrzeba było jednakże ze Skomorowa i parafii papierów, metryk, a, naostatek, choćby dla formy, zezwolenia i błogosławieństwa ojca.
Nie wątpiła Faustyna, że ojciec odmówić go nie zechce; na myśl jej to nawet nie przychodziło. Napisała więc list krótki, spowiadając się z przeszłości, tłómacząc swe zamążpójście i oświadczając, że jest nieodwołalnie postanowionem.
Tymczasem potrzeba było zostać w Warszawie, i professor, który się już podał o uwolnienie od służby, postarał się o najęcie na kilka miesięcy mieszkania na Nowym-Świecie.
Wszystko się teraz jakoś szczęśliwie i gładko składało.
Najęty apartament z meblami, od rodziny, która za granicę wyjechała, był aż nadto wykwintnie urządzony.
Hrabina zaledwie się do niego wprowadziła, gdy — oznajmiono odwiedziny jakiejś pani, natarczywie widzenia się z nią domagającej. Godzina była niezwykła, hrabina oprócz Estery nie miała tu znajomych: zdziwioną więc została nieco, ale wyszła do salonu.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/227
Ta strona została skorygowana.