Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

do ostrożności, aby posłuchać jej miała, i chciała już odchodzić, gdy Wolski u drzwi ją zatrzymał.
Był wielce wzruszony.
— Panno Faustyno — odezwał się głosem wcale nie pedagogicznym, — na miłość Boga, niech mnie pani posłucha chwilę. Wiesz pani, że mam dla niej najżywsze uczucie przywiązania.
Starałem się dowiedzieć o jej położeniu i stosunkach. Oboje ubodzy jesteśmy... Jeśli pani masz dla mnie choć trochę przychylności — ja — będę pracował, potrafię sobie wyrobić stanowisko....
Jednem słowem — chcesz pani być moją żoną?
Faustynka tak była zmieszaną, że odpowiedzieć nie umiała, a professor dodał:
— Ja czekać będę — wiele każesz, póki zechcesz.. dajmy sobie słowo...
Steńka podniosła nań oczy i długiem naprzód odpowiedziała wejrzeniem.
— Panie professorze — poczęła głosem stłumionym.
— Ja tu nie jako professor stoję przed panią — żywo odparł Wolski — kocham ją całą siłą duszy mojej.
— Panie Wolski — poprawiła się Steńka, cała drżąca. — Pan wiesz, że ja sobą nie władam, jestem, jak niewolnica. Rodzice moje zrzekli się nademną władzy, hrabia...