mnie. Gniewać się nie należy. Jak to nie można? Człowiek cokolwiek chce to może, hrabia to lepiej znasz, niż inni. Chciałeś fortuny, zrobiłeś ją na tem chudem Polesiu: chciej zdrowia, to je będziesz miał.
— Ale parobków precz, ekonomów ani na próg i ten stary Antek, żeby mi z rapportami nie chodził!
Po chwili potem:
— Panna przyjechała....
— Jak nie mam wiedzieć! Przecież przejeżdżały przez Wołchowicze! Toż to nie jest sekretem dla nikogo; ksiądz wikary nie miał potrzeby taić.
— Tak prędko ani myśleć. Dobre trzy miesiące trzeba leżeć, nim się to zrośnie należycie.
Doktor zapewne życzył sobie widzieć pannę; ale hrabia podniósł głos gwałtownie i namiętnie, opierając się temu.
Sochor śmiać się począł.
Zaczęły się rady znowu i sprzeczki. Ponieważ do Wołchowicz powracać dnia tego nie mógł doktor, dano mu izbę na nocleg w folwarku. Ucichło potem. Steńka padła ze znużenia, gdy Pakulska, położywszy się, zgasiła światło.
I tej nocy jednak zasnąć w sąsiedztwie chorego nie było podobna.
Powtórzyły się jęki, niecierpliwsze jeszcze, namiętniejsze, gniewniejsze. W nocy nawet przy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/99
Ta strona została skorygowana.