Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

do koła ciebie stojących coś widzą, gdy ty się upierasz, że nie ma nic.
— Ależ ja się przy niczem nie upieram, mówił hrabia, mnie to jest obojętnem całkiem! Patrzajcie na mary i widma, gadajcie do nich, pokazujcie je sobie, cóż mi to szkodzi żeście oszaleli! Najlepszym dowodem dla mnie czczości i próżni jest to, że w niej każdy z was widzi to co sam chce, że ją zaludnia upiorami, które sam wywołał, że się nie godzicie na jedno, że przez pochlebstwo i głupotę, naśladownictwo, potakujecie sobie, gdy w głębi dusz waszych taż sama przepaś, co u mnie!
— Czy wrócimy do biografji? spytał Sir Price.
— Możemy do niej powrócić, szepnął obojętnie hrabia, ale ona jest skończona, bo życie bez celu, wiary, namiętności i złudzeń, może się zerwać gdzie chce, zawsze będzie całe. To co mógłbym doń dodać, będzie powtórzeniem. Po długich a próżnych zapasach z tą kobietą, która musiała być bardzo nieszczęśliwą ze mną, temu nie przeczę, przyszło nareszcie do rozstania. Byłbym tak prędko nie zerwał, ale nasze prawa dawały jej możność wyzwolenia się od małżonka, opierałem się, targowałem, wyciągnąłem z mego położenia wszystkie możliwe korzyści, nareszcie potrzeba było uledz, rozwód został wyrzeczony, ona wolną...
Rozśmiał się dziko.
— Sądziła się nią przynajmniej, rzekł szyderczo, ale człowiek ma swe słabości, i ja się przyznaję do mojej, nie koniec tej historji. Postanowiłem za tą istotą, która mnie nienawidzi, która się mną brzydzi, dla której twarz moja jest głową Meduzy, iść w ślad gdzie-