Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

, ale w końcu drobnym charakterem u spodu wyraźnie i starannie nakreślił:
— „Jacek Przeręba.“
Pomyślawszy nic nie znalazł nad bardzo pospolite: Ars longa, vita brevis. Niemiec siedzący przy nim uśmiechnął się z tego komunału i szepnął:
— Jest to stara bajka jak wiele innych... sztuka objawia się człowiekowi jak bóstwo, cała do razu w blasku swym i chwale, jak Bóg Mojżeszowi w ogniu i piorunach... ten co ją po troszeczku, po kropli chce zebrać, nigdy jej nie zrozumie, nie pojmie, nie ujrzy... Ale daruję ci tę herezję, bo nie wiedzieć, co tu pisać na popis... a myśl jest wstydliwa i obnażać się nie lubi, woli się parawanem takim osłonić.
Gdy szeptali, książka już poszła była dalej... pozostawali garbus, który pióro gryzł, bo chciał siarczystym dowcipem wystrzelić i pargaminowy człowiek, który poziewał.
Garbus napisał swe nazwisko: Vicomte Anatole de la Meilleraie... i stanął. Nadto był dobrym sędzią, żeby się lada czem mógł zadowolić, a doświadczał w tej chwili tego, co wielu bardzo ludzi, że na zawołanie dowcip przychodzi leniwo...
— Najczęściej tak bywa, że gdy się zbierze dziesięciu rozumnych ludzi, jedenastu między nimi znajdzie się głupich, w skutek cudownej siły stworzenia.
Obejrzał się po przytomnych odsunąwszy księgę, a pargaminowy włożywszy szkiełka na nos, niewyrażnie nabazgrał:
„Hrabia Zygmunt Żywski... — Życie jest potrawą, którą każdy przyprawia do swojego smaku: pieprzem, solą, octem, lub cukrem, a wszycy po niej ma-