świadczącą o używaniu niepomiernem Reisewitskiego, Feldschösscheńskiego i Pilznieńskiego piwa — niewyraźnie coś bełkocząca pod nosem, przyszła wręczyć dwie napół drukowane, pół pisane karteczki, pieczęcią urzędową opatrzone. Zapalono świece aby wydecyfrować o co chodziło.
Prezydujący w wydziale policyi wzywał obu panów aby się stawili nazajutrz w biurze cudzoziemców, drzwi X., o godzinie jedenastej rano.
Floryan przeczytawszy to zaproszenie zmięszał się niem bardzo, zgryzł, posmutniał, przewidywał już, że przez całą noc spać nie będzie.
Jordan wymknął się do kontrolerowej, aby się o czemś od niej dowiedzieć. Stosunki z gospodynią, a zwłaszcza z piękną Liną, od niejakiego czasu znacznie były ochłodły. Zdawało się, iż kobiety miały jakieś instynktowe przeczucie, że pieniądze z kraju przywiezione się wyczerpywały, a nowe fundusze nie nadpływały. Śledzono postylionów przychodzących z listami. Piękna Lina była smutną.
Floryan, który zachodził do niej, jak dawniej na gawędkę z cygarem, nie znajdował już ani uśmiechu na ustach, ani tych słodkich wejrzeń melancholicznych, jakiemi go dawniej darzyła.
Wezwanie policyi do stawienia się pani Herzowa znaczącem poruszeniem głowy powitała,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/102
Ta strona została skorygowana.