go wcale stosownem nie było, gdyby nie wejrzenie miss Jenny i jej sposób obejścia się z nim, tak wyzywający, natarczywy gorączkowy jakiś, iż Florkowi znowu się głowa zawróciła. Dziewczę było piękne, a miało w sobie coś tak oryginalnego, ekscentrycznego, śmiałego — biedny człowiek nie mógł się temu urokowi oprzeć.
Pochlebiało mu też może iż tak słynna artystka — w Paryżu — zwróciła na niego uwagę, raczyła się wdzięczyć. Takie szczęście dawno go nie spotkało. Tu po raz pierwszy odegrał jakąś rolę, potrafił się odznaczyć, był czemś więcej niż pierwszym lepszym w tłumie.
Micio de Lada w czasie całego tego epizodu stał przybierając jak najwdzięczniejsze pozy, a nie mogąc zwrócić na siebie uwagi miss Jenny, która cała była zajęta śmiałym jeźdzcem. Wprawiło go to w nieszczególny humor, żałował może iż wprowadził tak nieoględnie starego znajomego do swych cyrkowych przyjaciół, ale mógłże przewidzieć że niemłody już, zbiedzony, milczący Małdrzyk zdobędzie się na taki coup d’etat.
Floryan wychodził z cyrku daleko śmielszy i pewniejszy siebie. Micio milczący. Przemógł się jednak, otrząsł z tej zazdrości i nanowo począwszy badać p. Floryana, zrobił mu nadzieję że wynajdzie dlań jakieś nie tak uciążliwe zajęcie.
W ciągu rozmowy, nieznacznie rozpytywał się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/283
Ta strona została skorygowana.