Nie powiem żebym sama nie lubiła, osobliwie gdy Scribego grają — ale czasem to męczy. Niedosyć na tem, moja Durand, rzecz nie do wiary, ma pasyę do cyrku.
— Do cyrku! — przerwała gospodyni.
— Zdziecinniała — mówiła dalej p. Julia spoglądając zukosa na jedzącego ze spuszczoną głową Floryana. — Rozumiem że w cyrku, sportsmanów zajmują konie, złotą młodzież amazonki wreszcie dzieci łamane sztuki, ale taką moją Durand!..
— I jeździcie do cyrku? — pytała Perron unikając wejrzenia na siedzącego naprzeciw niej gościa.
— A! jeździmy, dopóki kiedyś nie wywieziemy z niego, jakiego zapalenia płuc — westchnęła panna Julia.
Nastąpiła mała pauza.
— Wątpię żeby cię to bardzo bawiło? — wtrąciła Perron.
— Przez samą grzeczność dla mojej poczciwej Durand — mówiła p. Julia — przez grzeczność dla niej muszę się unosić. Szczypie mnie i daje szturchańce obudzając mój uśpiony zapał.
Dwie kobiety śmiały się, Floryan milczał i słuchał. P. Julia po małym przestanku mówiła dalej.
— Winnam temu żem sławną miss Jenny miała szczęście oglądać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/319
Ta strona została skorygowana.