na niej postrzegł jakieś ślady namiętnych wzruszeń, wielkiego naprzemiany podniecenia i buty i — ucisku a smutku.
Pani Perron, u której złożona była kasa może najlepiej mogła wytłómaczyć te zjawiska, bo niekiedy miewała aż do dwudziestu i trzydziestu tysięcy franków w kasie tej, a czasem ona się do dna wyczerpywała. Przypływ i odpływ był bardzo nierówny.
W końcu, roku po zwrotach wielu szczęścia, skończyło się na powrocie do pierwszego stanu — ale przez rok żyło się nie szczędząc sobie na nic. Nawet na imieniny p. Perron, na świętą Adelę, przyniósł p. Floryan ładną bransoletę z napisem — co wdowę niezmiernie uszczęśliwiło.
Czekała cierpliwie, czekała patrząc w zwierciadło, widząc się jeszcze bardzo ładniuchną, dosyć świeżą, a nie mogąc tego utaić przed sobą, że gdzieniegdzie ukazywały się jakby przepowiednie marszczek — i — na przedzie trzeba było wyrwać z włosów kilka nitek srebrzystych.
Ale i on starzeje! — mówiła sobie pocichu. — Cierpliwości.
Tout vient à point, pour qui sait attendre!
Z Jordanem korespondencya, nieprzerwana nigdy, podlegała także rozmaitym wpływom humoru i zajęć. Pisywał Florek częściej i rzadziej, w listach unikając szczegółów o sobie. Klesz uspokojony o wynoszenie się od p. Perron nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/328
Ta strona została skorygowana.