blagierem. A że blaga z Floryanem mu się nie powodziła — z nim później najmniej się w nią bawił.
Stosunki bliższe związały ich ze sobą.
De Lada wrócił do Paryża, a że przywiózł ze sobą trochę pieniędzy i znowu mu się grać zachciewało, przybiegł zaraz do Florka. Odprawiono go z niczem. Po starej znajomości znalazł się potem w cyrku, gdzie dopytując się o przyjaciela dowiedział się od M. Richard, o wypadku.
Przestraszony powrócił do hoteliku, domagając się gwałtem widzenia z gospodynią. Powiedziano mu że była na prowincyi. Lada się roześmiał.
— A d’autres! — zawołał na to. coraz większy wszczynając hałas. — Ja się na to wziąść nie dam.
Chciał iść przebojem na górę. Zbiegła się służba, powstał harmider, naostatek i pani Perron wybiedz musiała.
Nie było sposobu pozbyć się człowieka, który o wszystkiem wiedział i głośno o tem prawił — a był rozjątrzony, i przypuszczał że to zasekwestrowanie przyjaciela, mogło dla niego być groźnem.
Pani Perron z dwojga wybierając mniejsze złe, zbiegła aby przyjąć Micia w swoim pokoju.
Przybyły znalazł ją wymizerowaną, zmienioną, zestarzałą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/353
Ta strona została skorygowana.