śpiesznie nazad, przeprowadzany na kolej już przez samą tylko narzeczoną, bo siostra miała lekcye o tej godzinie. Pożegnanie było czułe. Jordan milczący, lecz łatwo było poznaćże cierpiał mocno na przymusowem oddaleniu.
Przybywszy do Paryża zastał tu stan rzeczy niezmienionym pozornie, lecz — wpatrując się uważniej w Małdrzyka powziął zaraz wątpliwość czy mu słowa dotrzymał i czy nie zaszło coś w niebytności jego. Floryan był smutny i niespokojny.
Pod pozorem odebranego z kraju listu od marszałka Lubickiego, Jordan oznajmił przyjacielowi iż — prawdopodobnie Monia z Lasocką przybyć mogą.
Wiadomość ta, chociaż p. Floryan był do niej poniekąd przygotowanym, wstrząsnęła nim nadzwyczajnie, dostał lekkiej gorączki. Nadzieja widzenia tego dziecka, do którego był tak przywiązanym, radością razem i niepokojem go przejęła.
Słowo dane p. Perron przychodziło mu na myśl, obawiał się znalezienia wdowy zbyt poufałego ze swem dzieckiem. Zgodził się był wprawdzie ożenić z nią i podzielić życie, a postawić swą jedynaczkę przy tej kobiecie, oddać ją jej opiece — wzdrygał się. Męczyło go to.
Przestrzeń jąka go dzieliła od tej przyszłej towarzyszki, nigdy mu się większą nie wydawała — i — niestosowność związku po raz pierwszy uczuł przykro.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/388
Ta strona została skorygowana.