namówić na wszystko. Kosucki z nadzwyczajną gorliwością podejmował mu się posług wszelkich, brał wszystko na siebie. Szło o to aby nie tracić czasu, natychmiast akt sprzedaży na imię siostry dopełnić; uzyskać pozwolenie wyjazdu, i uchodzić. Monia miała pozostać ażby p. Floryan obrał sobie miejsce pobytu i urządził się tak by ją mógł przyjąć.
Około południa, ułożonem było wszystko. Dziecku nie powiedziano nic więcej nad to, iż ojciec na czas jakiś oddalić się musi.
Małdrzyk, jak mu się to trafiało najczęściej, był bez większego zapasu w domu, Kosucki ofiarował się natychmiast z pożyczką kilku tysięcy rubli.
Nie było wymówki, pozoru do zmiany planu tak mądrze obmyślanego. P. Zygmunt naglił tylko z wykonaniem i nazajutrz już mieli jechać d akt, aby corychlej sprzedaż symulowaną dokonać. Koszta miał też szwagier opłacić.
Przed samym obiadem, zmęczony, z twarzą zmienioną wszedł Małdrzyk do pokoju Jordana, który siedział w swej izdebce, po dniu brudniej się jeszcze wydającej. Palił cygaro i patrzył w ogród. Przez cały ranek w pałacu gonie było.
— Jordku — zawołał ściskając go — rzecz jest postanowiona, nie ma sposobu — jadę.
— Więc, jedziemy — poprawił go Jordan. — Byłem na to przygotowany.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/43
Ta strona została skorygowana.