Stube. Tak jest, pani ober-kontrolerowa ma córkę, mniej więcej dwudziestoletnią, ale już owdowiałą, i jest babką dwuletniej wnuczki. Córka, którą po imieniu Liną zowią, a której mężowskiego nazwiska nie znam, pozwalając sobie z pewnych powodów, powątpiewać o istnieniu owego męża... jest wcale ładną blondynką, sentymentalną i zalotną. Czyta Schillera, zna Heinego, pasyonowaną jest do teatru i powiada że ma słabość do polaków.
O tem bym ci w końcu powiadać nie powinien, ale powiem abyś się miał na ostrożności, że parę razy wspominając o tobie, chwaliła bardzo twą męzką piękność; a gdym jej lata, które liczysz sobie — powiedział, zakrzyknęła, iż tyle ich mieć nie możesz.
Pani Liny strzedz się potrzeba.
Floryan ruszył niby pogardliwie ramionami.
— Nie znamy się przecie — dokończył i dali sobie: dobranoc.
Miesiąc upływał od owego wieczora pamiętnego na terrasie, jesień już coraz była chłodniejsza. Na koncertach w Belwederze publiczność w dusznej sali przy drzwiach zamkniętych siedzieć musiała. Torniamenti stoliczki z podwórza kazał poznosić i wyglądał tylko pierw-