Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

ją także — iż w żaden sposób pieniędzy teraz nadesłać nie mogli, gdyż nieurodzaj był okropny, ceny nadzwyczaj niskie, a pozostawione ciężary i opłaty naglące. Wszysto to było zawikłane, niejasne, smutne.
Pocieszającem tylko pozostawało to, że Monia była zdrowa, że uczyła się pilnie, że wspominała o ojcu i tęskniła za nim.
Listy Lasockiej i samej Moni, dużemi literami, po dziecinnemu pisany — przyszły inną drogą i tak jakoś jak gdyby p. Natalia o nich nie wiedziała. List Moni jakby łzami był pisany, a tak naiwny dziecinnie, tak serdeczny, stękniony, smutny, iż czytając go łzy w oczach Fioryanowi stanęły: Dziecię wyrywało się ku niemu, wołało: Weź mnie z sobą. Ból i przestrach sieroctwa czuć było na tej karcie.
Lasocka pisała z wielką oględnością, sucho, z omówieniami, frazesami, które więcej mówiły niż w nich było. Pismo było przerażająco smutne, jakby na biedną kobietę spadł niespodziany ciężar nad jej siły.
Jordan, który czytał to czego tam nie było — domyślał się z listu, iż Lasocka bardzo była ze sposobu obchodzenia się z nią i z dziecięciem niekontenta. Nie skarżyła się wcale, donosząc tylko sucho, iż państwo Kosuccy przenieśli się do pałacu, zamieszkali w Lasocinie, a ją z Monią umieścili w oficynie, że służącę dawną, do której dzie-