nie łatwo będzie się dostać. — Mieszkamy na Frydrychsztacie... doróżki dziś nikt nie dostanie... kawał drogi potężny...
Garbus się uśmiechnął.
— Wolę iść choćby na Frydrychstadt niż tu stać na skwarze.
— Prosiłbym cię na wieczór do nas, — westchnął Wolski — ale przy naszem ubóstwie, więcejby to żonę moją zmęczyło i upokorzyło, niż jej zrobiło przyjemności. My, po niemiecku nie przyjmujemy u siebie nikogo...
— Jak to? więc się nie polepszyło?
— Tem się pochwalić nie mogę. Szlezwig mnie dobił. Spiknęli się na mnie koledzy Niemcy czystej krwi i dostałem suchą odprawę. Przenieśliśmy się do Drezna. Już to samo, że mieszkamy na Frydrychstacie, nauczyć cię powinno, jakie tu położenie nasze. Potrzebujemy z dziećmi najmniej trzech izdebek, przy tem kuchenki... trudno opłacić taki lokal w mieście. Nigdy mi może tak ciężko, tak bardzo ciężko nie było. W części taję to położenie przed moją drogą Helmą, ale sam za to podwójnie cierpieć muszę.
Szli powoli, rozmawiając, droga była dosyć długa — wreszcie dobili się do mostu i w głównej ulicy pustej, wyludnionej, zamarłej, Wolski wskazał domek o trzech
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.