Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

oknach od frontu, na którego drugiem piętrze mieszkali.
Dość było spojrzeć na kamienicę, aby odgadnąć jej wnętrze. Była to bodaj budowa jeszcze z augustowych czasów, ze schodkami wązkiemi, z sienią ciemną, pełną mefitycznych wyziewów. Na dole mieszkał mydlarz, którego fabryka w dziedzińcu umieszczona nie dodawała woni — pierwsze piętro zajmował ubogi urzędnik, na drugiem byli Wolscy.
Nim drzwi otworzył, płacz dzieci się dał słyszeć. W przedpokoju służąca nie spodziewająca się państwa, w czułej rozmowie z żołnierzem zapomniała znać o całym świecie. Dwoje dzieci wrzeszczało napróżno wzywając miłosierdzia. Jedno z nich wiło się w koszyku, drugie leżało na podłodze.
Wejście Wolskiego spłoszyło czułą parę, wyniósł się zaraz mężny wojak cichaczem, służąca chwyciła dziecię na ręce... Uspokoiło się jakoś... Wolski posępny zbliżył się do kolebki.
W lewo widać było coś na kształt saloniku ubogo a z pretensyą przybranego, niesmaczne cacka, zabytki przeszłości kosztowne mięszały się z bardzo pospolitemi nabytkami późniejszemi. W prawo był