Fryc zbliżył się do zmokłego zbawcy...
— Cześć wam i chwała kolego — rzekł. — Postąpiliście sobie po bohatersku, a wierzcie mi, nie ocaliliście niewdzięcznika... Riebe najpoczciwszy chłopak w świecie, chociaż szalona pałka. Nic mu przecie nie będzie... a ojciec wam za jedynaka podziękuje...
Widujemy was na lekcyach, pozwólcie spytać o nazwisko?
— Ale to najprostsza w świecie rzecz, com zrobił — odparł słabym nieco głosem zmokły... pierwszy lepszy umiejąc pływać uczyniłby toż samo...
I nie chcąc nawet powiedzieć nazwiska, odchodził.
— Proszę was, imię wasze!!
Pochwycił go za rękę Fryc...
— Bardzo was proszę...
— Nazywam się Wolski — rzekł chłopak — spotkamy się gdzieindziej. To najgorzej, że mi moje książki skradziono.
— I surdut! — zawołał Fryc...
— A! już mniejsza o surdut stary — ale książki! książki...
I westchnąwszy, wysuwał się już, gdy zatrzymano go zziębłego znowu.
Dziwnym trafem niedaleko ztamtąd koło kościoła św. Jadwigi mieszkającemu radcy komercyjnemu p. Gottliebowi Riebe dano
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.